Krótka historia dwóch firm: APARTMAX Sp. z o.o. oraz DROGOMAX Sp. z o.o., które kiedyś były osobnymi podmiotami, ale po pewnym czasie ich powiązania okazały się bardziej zawiłe, niż się wydawało.
Wszystko zaczęło się od atrakcyjnej oferty współpracy skierowanej do potencjalnego inwestora. Michał S. założył dwie firmy jedną bezpośrednio na swoje nazwisko do drugiej została zaangażowana Patrycja K.
Michał S. zapewniał klienta o stabilności finansowej swoich przedsięwzięć oraz obiecujących zyskach po zakończeniu inwestycji. Miały to być modne, nowoczesne domy w doskonałej lokalizacji, przyciągające klientów.
Pewnego dnia właściciel projektu zwrócił się do jednego z inwestorów z prośbą o pożyczkę w wysokości aż 1,1 miliona złotych, argumentując, że dodatkowe środki są potrzebne na dokończenie budowy.
Wówczas APARTMAX Sp. z o.o. oraz DROGOMAX Sp. z o.o. jawiły się jeszcze oddzielnymi firmami, a inwestor byli przekonany, że jego pieniądze są bezpieczne.
W ramach zabezpieczenia transakcji sporządzono umowę, w której zapisano przekazanie nieruchomości jako zabezpieczenia dla pożyczającego inwestora. Dodatkowo Adwokat Kamil Janko, który brał czynny udział w uwiarygodnianiu wyników finansowych firmy APARTMAX Sp. z o.o , również uczestniczył w tej sprawie Jego działania miały na celu zapewnienie o uczciwości przedsięwzięcia, mimo że mógłby to być jedynie działania mające wprowadzić w błąd inwestora.
Po przekazaniu wymaganej kwoty, APARTMAX Sp. z o.o. nagle została zamknięta, a nieruchomości zostały przepisane na drugą firmę, DROGOMAX Sp. z o.o. To było pierwsze zaskoczenie dla inwestora.
Dziś głównym jej udziałowcem jest Patrycja K., która nie poczuwa się do rozliczenia z pożyczkodawcą.
Śledztwo dziennikarskie wykazało, że za obiema tymi spółkami stała tylko jedna osoba - Michał S. Nierzetelny właściciel obu firm zmywał ręce, podczas gdy inwestor stracił dużą sumę pieniędzy.
To oszustwo było znacznie bardziej skomplikowane, niż mogło się wydawać.
Dlatego apelujemy do wszystkich potencjalnych poszkodowanych przez tę spółkę o kontakt z naszą redakcją pod adresem e-mail: redakcja@patriot24.net.
Wszelkie nowe informacje na ten szokujący temat będziemy przekazywać na bieżąco, poprzez naszego Facebooka, Twittera, Instagrama, Telegrama, Albicla i naszą stację Telewizja.Patriot24.net
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?